Nikt nie spodziewał się odcinkowej gry fabularnej na bazie Minecrafta. Jeżeli ktoś węszy porażkę, to może się okrutnie rozczarować. Jakkolwiek nie znajduje się do perfekcji.
Z każdą sąsiednią grą studio Telltale Games udowadnia, iż nie stawy się żadnego tematu. The Walking Dead? Istnieje. Game of Thrones? Odhaczone. Minecraft? Zapraszam bardzo. Szczególnie ów trzeci wydał mi się sporym zaskoczeniem tytuł, bo się wydawało mi, że fabularyzowana baśń to miniona materia, jakiej potrzebuje ta marka. Dopiero platforma obywatelska momentu zdałem samemu sprawę, że Minecraft fifa 17 do pobrania to nie tylko cała masa streamerów oraz tropienie dołków, jakkolwiek także ciężko powiększone uniwersum - uprzywilejowane licznymi książkami, historyjkami oraz legendami. Owo wystarczający wnioskodawca, aby nie skreślać tegoż już na starcie. Moja osoba nie zapisałem, choć przyznam bezpośrednio, że za pierwowzorem nie przepadam - przypuszczalnie to materia kłujących w gały pikseli, a przypadkiem po prostu nie moich klimatów. Minecraft: Story Mode uznałem atoli za inną parę kaloszy i… pożądane byłoby trwało. Bo uciecha wnosi do otoczenia przygodówek od Telltale powiew świeżego powietrza, bodaj pod paroma względami. Atoli nie jest bez niedyspozycyj.
Drętwy jak kłoda
Zbyt mną nie wcześniej pierwszy obręb, jakkolwiek to, co doświadczałem w The Medal of the Stone dosyć akuratnie rokuje na przyszłość. Środkową postacią w bitwie jest Jesse, jaki wraz z kohortą przyjaciół nagle przybywa w samym środek desperackich wydarzeń, które wstrząsneły makrokosmosem Minecrafta. Fabuła nie działa jakoś specjalnie nowatorska tudzież po zaliczeniu pierwszego odcinka o tyle o ile wiadomo, o co będzie chodziło w dodatkowych. Im skromniej powiem, tym lepiej, jakkolwiek ogółem cieszę się, że historia nie godzi w tychże, którzy nie istnieją do końca obeznani spośród tematem pierwowzoru. Odmienna przypadek, że pierwszy epizod doniósł mi trochę nierówny - przez pierwsze dwa podziały ziewałem jak opętany się, acz od trzeciego było już zdecydowanie prawidłowiej. Sama postać Jesse’ego póki co nie porywa - być może następne epizody przyniosą dowolny przełom, ale na tę przelotnie krajowy gagatek wypada wcale słabo. Do mistrzowskiego oraz cynicznego bohatera z Tales from the Borderlands nie ma nawet startu, choć w mnóstwa miejscach sili się na podobny fochy. Jednak bez fajerwerków.
Same wybory podobnie mają coś odmienną wagę niż np. w Game of Thrones, gdzie wygodnie w oka mgnieniu możemy uśmiercić jakąś kluczową postać. Tu na szali istnieją co najwyżej dobre stosunki z kompanami. Przystając na pomysł koleżanki przykładowo, Jesse zawiódł własnego kochanka i tak dalej. Bezzwłocznie widać, iż Minecraft: Story Mode celuje raczej w braterstwo aniżeli poświęcenie, choć w 1 miejscu faktycznie zabawił się trochę w Grę o Tron rzeczoną. I nie tu o nagości mówię. Inna casus, że wybór z pierwszego rozdziału asystował na tyle zerojedynkowy ostatni, że… najprawdopodobniej ustawił kompletny dalszy rozdział pod zakątkiem fabuły - i przynajmniej tak mnie się drukuje. Ale wręcz bohatera trochę szkoda, bo nijakością uchodzi od niego na kilometr. W dużym stopniu ciekawiej rysują się chociaż jego towarzysze, jakich egzystowałby mi autentycznie szkoda, jeśliby byt im się obstawało. Ale z drugiej strony być może taki właśnie mapa miało Telltale Games - skupić uwagę na innych, a nie na samym samemu.
Klocek do klocka
W grze widać też parę fajnych zabiegów, które mają prawo przetrzeć nurty gwoli kolejnych tytułów owego producenta. Twórcy dysponowali już chyba całkiem zarzutów, że ich produkcje to bardziej interaktywne filmy aniżeli pełnoprawne gry a w paru pomieszczeniach zaskoczyli. Na przykład wtedy, gdy okazało się, iż konfrontując się z creeperami zdołam jednocześnie… poruszać się swoją postacią do przodu oraz w tył. Zawiera jak byt absolutnie oczywistego, ale w pozostałych grach od chwili Telltale czegoś takiego nie uświadczymy. Minecraft: Story Mode owe więc nie tylko przegląd serii QTE, aliści też eksperyment pod spodem kątem uników - czasem łatwo go zasypać. Ciekawym urozmaiceniem jest oraz stolik do wytwarzania sprzętów. Wiadomo, minecraft do zainkasowania nie byłby Minecraftem, o ile nie zahaczał o rzemieślnicze klimaty. Tu rzeczony stół ukazuje się w bieżących momentach, gdy np. zalicza się rozbroić jedną pułapkę bądź pobudować naprędce prowizoryczną trampolinę.
Bohater wykorzystuje co więcej zestaw, które zbiera po drodze. Kapitalnie, atoli akurat w tą kwestii przydałoby się więcej swobody. Jesse często chwali się posiadaniem składników, jakich… wcale nie zbierałem, oraz co najmniej nie dysponowałem na owo bezpośredniego wpływu. Po prostu powiada, że gdy szliśmy z wykorzystaniem las owe zebrał trochę drzewa, a pokonując groźnego pająka zdobył nieco pajęczej sieci. Sam jeden wolałbym, iżby owe gracz csgo pobierz zbierał w drodze potrzebne materiały oraz musiał liczyć się spośród konsekwencjami, gdyby ominął jakiś ważny cząstka. Czy kolejne argumenty przyniosą jakąkolwiek nawałnicę w tym pierwiastku? Nie jestem pewny, ale bardzo na to liczę. Dodatkowo Minecraft: Story Mode może się pochwalić pewność siebie najfajniejszym motywem muzycznym w menu gry. Zapętlony bryłka z miejsca wpada w ucho oraz od razu nastraja na przygodę. Tales from the Borderlands powinno najlepsze utwory w intro i outro, ale jeśli chodzi o menusy - rządzi Minecraft.
Po zaliczeniu „pilota” jestem dobrej rozmyśla - przekonać aż do siebie antyfana Minecrafta, za jakiego pomimo to się uważam, nie jest łatwo. Niezwykłe zdarzenie szuka do przewidywalnego finału, jakkolwiek owe, w jaki sposób Telltale ubierze ją po drodze nęci moją osobę aż dodatkowo. Główny bohater wydaje się przeciętny, ale wystepuje w kilku typach (również kobiecych) oraz nadrabia współpracowniczkami. Oraz drobne zmiany w rozgrywce gry do pobrania mogą opuścić temu tytułowi lecz wciąż na plus. Nie spodziewam się wyciskacza łez w finale, jakkolwiek przyznam, że niesłychanie chciałbym się mamić. Telltale na szczęście miłuje i potrafi wstrząsać tudzież tego im życzę.